Szanowany dziennik – Puls Biznesu, piórem Ignacego Morawskiego i Aleksandry Łukaszewicz 15 lutego 2021 (http://www.pb.pl/sor-na-40-proc-szklanka-troche-pelna-troche-pusta-1108415) dokonał rozliczenia planu Morawieckiego. Chodzi dokładniej o plan – Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju (SOR) opublikowany przed 5 lat. Tekst ten na tyle mnie zdziwił, że postanowiłem podzielić się refleksjami. Ogólnie rzecz biorąc, zdziwienie budzi we mnie fakt, że poważni publicyści, wsparci poważnymi ekspertami, zajęli się niepoważnym tematem. Czyli trochę to przypomina naukową analizę perspektyw gospodarki siedmiu krasnoludków – opartej jak wiadomo na górnictwie – ale niestety w funkcjonującej w krainie bajek.
Dlaczego uważam zajmowanie się tematem SOR za niepoważne? Otóż dlatego, że od początku realizacja tegoż planu nie była rzeczą całkiem serio. Część planu była ogłoszona tylko po to, żeby coś ogłosić – tak jak było z ogłoszeniem rozpoczęcia budowy promu, czy zapowiedzią budowy samochodów elektrycznych. Bo sukces ogłoszony, lub zapowiedziany, to w polityce niemal jak sukces zrealizowany. Część SOR jest oceniana przez nieadekwatne wskaźniki. Pewna część planu była od zawsze poza możliwością realizacji przez organy państwa. Bo oczywiście można ogłosić, że od dziś za 5 lat wszyscy obywatele będą o 10% piękniejsi. I nawet może tak się stanie, ale raczej nie na skutek oddziaływania rządowego. Chyba, że wliczymy w to starania indywidualne sukcesy poszczególnych członków rządu, w zakresie tworzenia pięknych dzieci. A część SOR miała w istocie inne cele niż oficjalnie ogłoszony – więc tu też od początku nie było szans na realizację.
Na przykład od początku była ściemą reforma sądownictwa i w rezultacie planowe skrócenie czasu postępowań – w tym np. dochodzenie należności na drodze sądowej. Widać, że nie udało się tu osiągnąć żadnego sukcesu – a wręcz przeciwnie. Ale czy rzeczywiście ktoś może być na tyle naiwny, żeby wierzyć, że w zmianach w sądownictwie rzeczywiście mogło chodzić o skrócenie czasu postępowań? Nie ma w tym obszarze sukcesu, bo w rzeczywistości cel działań był inny, niż oficjalnie ogłoszony. W istocie przecież nie o skrócenie czasu postępowań, a o podporządkowanie niektórych obszarów sądownictwa władzy politycznej – a tu pewne (choć niepełne) sukcesy zostały jednak osiągnięte.
W zakresie zmniejszenia zagrożenia ubóstwem, cel statystycznie zrealizowano. Stało się to za sprawą programu 500+. Ale tu znów cel oficjalny zrealizowano niejako przypadkiem, bo głównym motorem wspomnianego programu było zapewnienie sobie głosów wyborczych określonej grupy społecznej. Można by powiedzieć – mniejsza o motywy, ważny jest efekt. Tak, ale nie za wszelką cenę. A cena jest bardzo wysoka. Mamy przecież ogromny koszt stały – wydatek finansowy, jaki wiąże się z tym programem. Który to koszt powoduje, że nie ma z kolei środków na realizację innych zadań oraz który powoduje wzrost fiskalizmu. Wzrost fiskalizmu jest właśnie jednym ze wskaźników, który udało się zrealizować z dużą nadwyżką. Brawo! Udział podatków w PKB wzrósł z 19,8% w 2015 do 22,6% w 2020 – podczas gdy zakładano tylko przekroczenie 20,0%. Naprawdę mamy się cieszyć z tak wyraźnego przekroczenia planu? Dodatkowo, program 500+ od początku stał w sprzeczności z innym z kolei celem – aktywizacją zawodową matek z małymi dziećmi. Ich aktywność miała wzrosnąć. A czy ktoś jest zdziwiony, że w rzeczywistości spadła?
W niektórych wskaźnikach osiągnięto sukces, ale tylko na papierze. Jak choćby w zakresie utrzymania długu i deficytu w ryzach. Na papierze dług otrzymuje się poniżej 55% – czyli jest OK. W rzeczywistości jednak dług jest skrzętnie poukrywany w różnych miejscach i sięga raczej poziomu 65%. O deficycie w roku 2020 wiadomo – miał nie przekraczać 3%, w rzeczywistości mógł wynieść nawet 12%.
Nie chodzi mi zresztą o pełną analizę SOR. Bardziej o zdziwienie, że jak poważne narzędzia zaprzęgnięto do analizy wykonalności planu.
Paweł Zaremba-Śmietański